Znany aktor Wojciech Niemczyk dał piękne świadectwo wiary. -Niech Wam zazdroszczą, że macie Boga w sercu – mówił / znalezione w sieci /.

Wojciech Niemczyk, znany aktor, na spotkaniu z młodzieżą w Kielcach dał piękne świadectwo wiary.
Wojciech Niemczyk, znany aktor, na spotkaniu z młodzieżą w Kielcach dał piękne świadectwo wiary. Fot. Zoom
Znany aktor Wojciech Niemczyk, który niedawno zagrał główną rolę w głośnym filmie „Wyklęty”, dał przejmujące świadectwo wiary. Opowiedział o tym, jak pogubił się w życiu, odszedł od Boga i jak do Niego powrócił.
reklama

Piękne świadectwo wiary aktor dał w kościele świętego Maksymiliana Kolbego w Kielcach podczas Diecezjalnego Dnia Młodzieży. Słuchający tych słów gromkimi brawami nagrodzili jego świadectwo, podziękowali też za nie biskup Jan Piotrowski i ksiądz Marcin Boryń, jeden z organizatorów.

Był szczęśliwy. „Jezus żyje” – miał nad drzwiami
– Urodziłem się w Sosnowcu – zaczął swoje świadectwo. – Miałem przyjemność chodzić tam regularnie do kościoła świętej Barbary. Byłem bardzo szczęśliwym, młodym człowiekiem, mimo że pochodziłem z rodziny, która miała problemy. Niestety, moja rodzina była rozbita. Gdy miałem pięć lat, rodzice rozwiedli się. Byłem otwartym człowiekiem, zawsze uważałem się za romantyczną osobę. Bardzo dużo grałem na gitarze, pisałem teksty piosenek. Chodziłem regularnie do kościoła. Miałem napis nad drzwiami „Jezus żyje” i byłem bardzo szczęśliwy.

Nagle coś pękło. Z dnia na dzień przestał wierzyć
– Nasz ukochany Jan Paweł II, wtedy jeszcze nie święty, przyjechał do Polski. I ja z Olkusza udałem się na pielgrzymkę. Nagle coś się stało. Wróciłem z pielgrzymki i straciłem wiarę. We wszystko. Dziwne, nie? Przestałem wierzyć w Pana Boga, z dnia na dzień – mówił.
– W bardzo młodym wieku zacząłem sięgać po alkohol. Nie łączyłem tego z ludźmi, których mam wokół siebie. Często jest tak, że jak się ma rozbitą rodzinę, to rodzinę stanowią ludzie na ulicy. Tam szukałem wsparcia, grupy, z którą łączy wspólna sprawa. I nagle wszystko się w moim życiu zmieniło. Diametralnie.

– W wieku 16 lat sięgnąłem po alkohol. Wpadłem w złe towarzystwo, bardzo wcześnie zacząłem życie intymne. Właśnie wtedy. Zacząłem słuchać ciężkiej muzyki, interesowałem się satanizmem. Tak jak grupa ludzi z mojego osiedla. Zacząłem nienawidzić Pana Boga. Spotykałem się ze starszymi kolegami, klepali mnie po ramieniu. Łaziliśmy w nocy po cmentarzach. Nie dogadywałem się z moją mamą – wspominał.

Czuł się okropnie brudny. Nie wiedział, co to znaczy
Później były studia – jest absolwentem Wydziału Aktorskiego krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. – Za pierwszym razem dostałem się do szkoły teatralnej. Fajnie, sukces, rodzice dumni. No to więcej alkoholu. No to więcej narkotyków. Ja jestem teraz aktor. I zaczęło się. Jeszcze gorzej, jeszcze więcej. Zaczynały się początki schizofrenii alkoholowej. Zaczynałem się bać ludzi. Byłem przekonany, że mają ochotę mnie zaatakować, w związku z czym stawałem się coraz bardziej agresywny, nieuprzejmy. A to powodowało, że byłem jeszcze lepszym aktorem. To był czas pokolenia porno w teatrze, gdzie przemoc, przekraczanie granicy było jak najbardziej na tak. Ale zaczynałem się bać wychodzić na ulice. I zaczynałem się czuć brudny, okropnie brudny. Nie wiedziałem co to znaczy – sięgał pamięcią do tego czasu.

Przyjechał do Kielc. Podjął pracę w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego. – Dalej robiłem straszne rzeczy i coraz bardziej czułem się brudny. Czułem się tak źle, że nienawidziłem samego siebie. Nie miałem ochoty spojrzeć w lustro. Nienawidziłem innych ludzi, bo bałem się ich – tłumaczył.

Spotkanie z dziewczyną. Zakochał się na zabój
– W pewnym momencie zacząłem rozumieć jedno, że ja bardzo chciałbym kochać. I zacząłem się zastanawiać, jak długo moje życie może jeszcze tak wyglądać. I wtedy na ulicy spotkałem dziewczynę. Przez kolejnych kilka miesięcy spotykaliśmy się tak po prostu, wychodząc z domu, idąc po bułki. I poczułem, że coś się we mnie zmienia. Poczułem, że się najnormalniej w świecie zakochuję. Chciałem, żeby to nie następowało gwałtownie, tylko powoli, żeby dać czas temu, co się we mnie rodzi. I moja cierpliwość została nagrodzona, bo po niespełna siedmiu miesiącach takiego mijania, zaczęliśmy się w końcu spotykać. Zaprosiłem ją na łyżwy, kupiłem jej bilet na autobus i snickersa. Uznała to za romantyczny gest z mojej strony. Zaczęło coś kiełkować. Ja się zakochałem w niej na zabój i postanowiłem, bo czułem to całym sobą, że chcę z nią spędzić resztę życia – mówił.

To był ten moment, kiedy postanowił zmienić życie
– Jednak w pewnym momencie ona wyjechała do pracy za granicę, a ja zostałem tutaj. Po raz kolejny sięgnąłem po alkohol. I strasznie się strułem. Przez trzy dni nie mogłem wstać z łóżka. Czułem się bardzo źle. I wtedy pomyślałem, że to jest ten moment, kiedy czas najwyższy zmienić swoje życie. Powiedziałem: Niemczyk, stawaj przed lustrem. Co jest dla ciebie ważne w życiu, kiedy byłeś najszczęśliwszy? Gdzie jest to małe dziecko w tobie, gdzie ono jest? Czego ono pragnie od życia? I kiedy było najszczęśliwsze? Dla mnie odpowiedź była jasna. Wiedziałem, że najszczęśliwsze były te lata, kiedy byłem blisko Pana Boga – podkreślił.

– Powiedziałem wtedy: Panie Jezu dziękuję Ci za to, że byłeś cierpliwy i czekałeś na mnie. Wyszedłem z domu i poszedłem do najbliższego kościoła. Mieszkałem wtedy na ulicy Chęcińskiej, blisko był garnizonowy kościółek. Wszedłem na mszę i słuchając kazania pomyślałem sobie: no nie, przecież ten ksiądz jest taki surowy. Jak ja znajdę siłę, żeby z nim porozmawiać? Ale powiedziałem sobie wtedy: Niemczyk! Dość tego! Dość cackania się z sobą. Idziesz do pierwszego księdza, którego napotkasz na swojej drodze i umawiasz się na spowiedź. Tak też zrobiłem. Było to długie spotkanie. A wiecie, co się stało dwa dni później, kiedy uznałem, że czas na diametralną zmianę w życiu? Dowiedziałem się, że będę ojcem. Bo już wtedy wiedzieliśmy, że chcemy być ze sobą i w tym zakochaniu postanowiliśmy się starać o dziecko. – opowiadał

Ślub kościelny, dziecko. Najpiękniejsze chwile
– Od tego momentu zdarzyły się najpiękniejsze rzeczy w moim życiu. Bo ta ukochana przeze mnie kobieta stała się moją żoną. Trafiliśmy na cudownych ludzi. Byliśmy w parafii na Stoku, bo tam mieszkaliśmy. Wspaniały ksiądz proboszcz Marek Czarnota przychodząc do nas na kolędę dowiedział się, że mamy dziecko i że wzięliśmy ślub cywilny. Myśleliśmy też o ślubie kościelnym, ale chcieliśmy zaprosić jak najwięcej gości, żeby była rodzina, bliscy. A ksiądz Marek powiedział: nie czekajcie, bierzcie ślub. Nie macie świadków? To ja wam załatwię. Musicie jak najszybciej wziąć ślub kościelny. Ciągle nam o tym przypominał i to było wspaniałe. Przyjęli nas z otwartymi rękami. I rok później był ślub kościelny – mówił w czasie świadectwa.

Drugi człowiek najważniejszy. Wyciągnijcie do niego rękę
– Zastanawiałem się później, dlaczego tak się moje życie potoczyło, dlaczego straciłem swoją wiarę. I pamiętam to jak dziś, uderzyła mnie jedna rzecz – hipokryzja. Jako młody człowiek nie rozumiałem tego, dlaczego on, ona chodzi do kościoła, modli się, a robi to, to i to…Dlaczego tak jest?
– Wspólnota to drugi człowiek. Drugi człowiek obok was jest najważniejszy. Wyciągnijcie do niego rękę, pomagajcie sobie. Bo być może gdyby mnie wtedy ktoś złapał za rękę i pomógł mi, to nie odbyłbym tej strasznej drogi. Wiecie co jest najgorsze? Ja po drodze skrzywdziłem masę ludzi. Ja krzywdziłem Pana Boga przez drugiego człowieka. Krzywdziłem moich rodziców, bliskich. Mogło się bez tego obyć. Ale Pan Jezus cierpliwie na mnie czekał. I spowodował, że ja w swoim życiu zrobiłem tyle rzeczy, o których nawet nie śniłem. Moje życie zmieniło się diametralnie. Ale chcę wam powiedzieć jedno – im mniej otworzycie furtek dla tego złego, który na nas czeka na każdym kroku, tym łatwiej będzie wam później. Nie dajcie się skusić. Nie dajcie się uwieść, bo raz otwarte drzwi zostają otwarte. Ja dzisiaj muszę walczyć każdego dnia z wieloma słabościami. Zrobiłem wiele złych rzeczy, a zły to dalej wykorzystuje przeciwko mnie. Ale modlę się każdego dnia do Pana Boga i to mi daje siłę mówił.

Do takich sytuacji dochodzi, gdy odwracamy się od Boga
– Mam ogromną siłę i satysfakcję, że pomimo tego wszystkiego, co się stało, tego, co w życiu źle zrobiłem, jestem w stanie spojrzeć drugiemu człowiekowi w oczy. Ja dzisiaj potrafię powiedzieć „przepraszam”. Ja dzisiaj od bardzo dawna potrafię powiedzieć „kocham”. Ja w ogóle potrafię stać tutaj i do was mówić. Gdyby nie wiara w Boga, to byłoby niemożliwe. Byłbym sarkastycznym, okropnym człowiekiem, przesiąkniętym nienawiścią do samego siebie, przerażonym na widok drugiego człowieka. Bo tak się kończy sytuacja, kiedy odwracamy się od Boga – zaznaczył znany aktor.
– Nie ma nic piękniejszego, niż młodzie ludzie, którzy chodzą z imieniem Pana Boga na ustach. To jest najwspanialsze, co może być. Swoim życiem świadczycie o Jezusie. Niech wam zazdroszczą tego, że macie Pana Boga w sercu. Nie wam zazdroszczą…- mówił na zakończenie swojego świadectwa.

Wojciech Niemczyk
Ma 36 lat. Aktor Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, który zagrał w wielu sztukach. Wystąpił też w serialach telewizyjnych: „Barwy szczęścia”, „Pierwsza miłość” „Popiełuszko. Wolność jest w nas” , „Bodo”, ” Korona królów”. Zagrał główną rolę w filmie „Z miłości” w reżyserii Anny Jadowskiej (obok Marty Nieradkiewicz, Ewy Szykulskiej i Daniela Olbrychskiego). Konrad Łęcki powierzył mu ponadto główną rolę w głośnym filmie „Wyklęty”. W 2012 roku otrzymał Dziką Różę Dziennikarzy, a w 2017 roku Dziką Różę Publiczności dla najlepszego kieleckiego aktora. Ma żonę i córkę.